Byłam wtedy chyba w klasie drugiej szkoły podstawowej, jak siostra katechetka modliła się z nami – do dziś pamiętam jej złożone ręce i postawę pełną pobożności. Pamiętam, jak zabierała nas do kościoła, jak się z nami modliła. Fakt, inne czasy – religia w salce przykościelnej, więc można było sobie na to pozwolić. Dziś inaczej, ale… to nie znaczy, że nasi uczniowie nas nie obserwują.

Pamiętam Paulinę z klasy maturalnej. Nie pamiętam jej nazwiska, ale zapamiętałam ją z modlitwy przed lekcją religii. Siedziała w przedostatniej ławce przy oknie i zawsze, kiedy się modliliśmy ta dziewczyna zamykała oczy i ze złożonymi pobożnie rękoma modliła się. Urzekło mnie to, jak widać, na wiele lat.

Ostatnio zwróciłam uwagę na postawę uczniów na modlitwie. Na 30 osób tylko Paweł miał powiedzmy „pobożnie” złożone ręce. Patrzyłam dziś na Mszy na ministrantów, cóż – nawet ksiądz nie dbał o ten piękny gest, który symbolizuje przecież wzniesienie własnej duszy do Boga, oddanie Mu czci, a także całkowite poddanie się Jego woli i miłości. Pochwaliłam Pawła na forum klasy za jego postawę. Wiecie, jaki efekt był na następnej lekcji? Nie wszyscy, ale ¾ klasy zapamiętała.

Wiele w nas bylejakości. Ktoś powie – no bez przesady, chyba ważniejsze to, że w ogóle się modlę, jak złożone ręce – Pan Bóg nie jest drobiazgowy! No, pewnie nie jest – na szczęście, nie mniej warto zwrócić uwagę na swoją, jak i postawę uczniów na modlitwie. Mówić, ale i dawać przykład. Nasi uczniowie obserwują nas, kodują nasze zachowania na wiele lat – i albo możemy ten wizerunek katechety budować, albo zatracać.

I, jeszcze jedno – modlitwa na początek katechezy – nie jest czasem straconym, pamiętajmy o tym, bo być może to jedyna modlitwa naszego ucznia w ciągu dnia/tygodnia.