Jestem 25 lat księdzem. Tyle ile katecheza w szkole. Małe miałem pojęcie o tym co mam robić w szkole, ale bardzo się starałem.

Pierwsze pieniądze stworzyły pierwszą możliwość. Kupiłem… maszynę do pisania. O jak ja się cieszyłem, jakbym Pana Boga za nogi chwycił.

Tyle mogłem zrobić dzięki tej maszynie. Przepisywałem fragmenty Pisma Świętego (zawsze moje katechezy były biblijne), potem wsiadałem na mój rower – seledynowy składak i jechałem do punktu ksero, które było w centrum Mławy. Ksero w tym punkcie zmniejszało! Prosiłem panią, by mi odbiła w pomniejszeniu. Wracałem na moją stancję (nie było jeszcze plebanii) wycinałem tekst, naklejałem na kartkę, dopisywałem polecenia, słowa klucze, różne takie…  Potem znowu wsiadałem na mój rower – seledynowy składak i jechałem do punktu ksero. Prosiłem panią, by odbiła mi 40 sztuk i miałem JUŻ karty pracy dla uczniów.

Trochę się to wszystko zmieniło.

I zmienia się coraz szybciej. Gdzieś koło 2005 roku w tejże Mławie, do której wróciłem, w czasie rekolekcji wielkopostnych rozmawiałem z o. Markiem Kosaczem OP (czy ktoś jeszcze pamięta Lutownicę?, swoja drogą domena lutownica.pl jest na sprzedaż – możesz kupić za 24.000 zł + VAT)  o tym jakby to było świetnie gdyby można było nagrywać katechezy różnych osób, różnych styli. A potem umieszczać to w Internecie, by inni z tego korzystali.

Wydawało się to tak odległe i nierealne. A było to zaledwie 10 lat temu.

Trochę się to wszystko pozmieniało.

I dobrze.