Pewien pasterz miał sto owiec. Któregoś razu zauważył, że jedna z nich się zagubiła. Zostawił stado w bezpiecznym miejscu i wyszedł szukać małej uciekinierki. Szedł po bezdrożach wołając i nasłuchując, wypatrując bezradnej przecież w wielkim świecie swojej małej owieczki – aż w końcu ją znalazł. Wziął ją w ramiona, przytulił mocno i ruszył w drogę powrotną ciesząc się z odnalezionej zguby. Pobekującą wpuścił do zagrody patrząc, jak radośnie podskakuje w znajomym sobie miejscu. Wrócił do domu szczęśliwy, i chociaż mówili mu, że to głupie – to jednak dziury w płocie nie załatał.

Mamy Wielki Post – czas, kiedy mówimy o nawróceniu, kiedy do nawrócenia w Sakramencie Pokuty zachęcamy. I bardzo dobrze, bo przecież od tego jesteśmy. Ale to nawrócenie w konfesjonale to też zadanie dla nas – i pewnie spowiadamy się, rzadziej lub częściej. Stajemy w kolejce do konfesjonału, jak wszyscy inni. Jak wszyscy inni wyznajemy grzechy, ale czy rzeczywiście nasza spowiedź jest dobra? Czy czasami nie jest tak, że zatrzymaliśmy się na jakimś etapie, może nawet poziomie Pierwszej Komunii świętej, albo całkiem zrezygnowaliśmy ze spowiedzi? Nie no skądże, nie my – katecheci, nas to nie dotyczy, my wiemy, że mamy się spowiadać i umiemy się spowiadać! W to, że znamy regułkę spowiedzi – nie wątpię, ale co do reszty – wiem po sobie, że bywa różnie.

Ania pracuje w gimnazjum, pewnie już więcej, jak 15 lat – przygotowuje kandydatów do Bierzmowania, mówi o zasadach życia z Bogiem i w Bogu, dzieciakom w trudnym przecież wieku. Jest ze swoimi uczniami na niedzielnej Mszy świętej, na nabożeństwach, rekolekcjach i … nigdy nie przystępuje do Komunii świętej. Nie, nie ma przeszkód – przecież, gdyby je miała – nie otrzymałaby Misji kanonicznej do nauczania religii. Zatem, dlaczego? Nie ma takiego zwyczaju? Nie wiem. I nawet nie o sam przykład dla uczniów chodzi, ale o własne sumienie, o pragnienie Boga w Komunii świętej.

O. Adam Szustak w jednym ze swoich Niecodziennych Vlogów /klik/ opowiada historię o księdzu, który klęknął u kratek konfesjonału po… 21 latach!

Takich przykładów można by przytaczać pewnie jeszcze wiele, niestety – bo my lubimy tę „dziurę w płocie” i korzystamy z niej, i nawet nam się to czasem bardzo długo podoba – taka już nasza grzeszna natura – ale chodzi o to, by dać się odnaleźć! Znaleźć, w tej naszej Ewangelizacji czas dla siebie, dla Boga. Spróbować w tym tegorocznym poście – nawrócenia. A w nawróceniu – autentycznego spotkania z Bogiem. On czeka aż Ty zrobisz pierwszy krok. Ty.

Odważ się być prawdziwym przed Bogiem. Powiedz to, co boli, z czym sobie nie radzisz – Ty, jako ksiądz, jako katecheta – stań w prawdzie o sobie samym przed swoim Bogiem.

Ja wiem – wstyd, zażenowanie, do tego może ksiądz, który nas przecież zna – ale konfesjonał to jedyne miejsce na świecie, gdzie im gorzej wypadniesz – tym lepiej dla Ciebie! Im głębiej wchodzisz w siebie, tym więcej miejsca robisz Bogu – i to jest ważne w naszym nawróceniu.

Paweł był wtedy w ostatniej klasie podstawówki. Mówiłam na lekcji przed rekolekcjami o spowiedzi. Właśnie o szczerości w sakramencie pokuty. Niemal trzydzieści par oczu patrzyło na mnie – mniej więcej rozumiejąc o co mi chodzi. Przecież spowiedź – to spowiedź. No w sumie. Paweł przyszedł na następnej lekcji i został na przerwie, by podziękować za tę lekcję o spowiedzi. Opowiadał o swojej, jak po raz pierwszy w życiu, jak powiedział – szczerze – się wyspowiadał, ze wszystkiego – zaznaczył! Dojrzałość tego dzieciaka ujęła mnie bardzo. Szczera chęć nawrócenia, bo w myśl św. Augustyna – początkiem dobrych czynów jest wyznanie złych.

Bóg pragnie, abyśmy Go pragnęli – ale pozostawia nam też wolność i to od nas samych, naszych sumień i chęci szczerego nawrócenia zależy, czy znów postanowimy uciec, zostawiając ukochanego Pasterza i bezpieczną zagrodę, by szukać nowych „przygód” – czy też zapomnimy o dziurze w płocie i nauczeni doświadczeniem wyciągniemy wnioski z poprzedniego odejścia.

Pamiętam rekolekcje wielkopostne w parafii, gdzie pracowałam. Konfesjonały ustawione na całym kościele, dwa z nich niemal przed samym ołtarzem – na oczach wszystkich. Moje dzieciaki czytały, ja co chwila z mikrofonem, później kazanie i … świat się zatrzymał! Mój ksiądz proboszcz, kiedy już wyspowiadał kolejki – ot tak zwyczajnie wyszedł ze swojego konfesjonału i klęknął u kratek konfesjonału kolegi z przeciwka. Przepiękny obrazek, jeden z piękniejszych, jaki dotąd widziałam.

Drodzy Księża, kochani Katecheci – często odwiedzajcie waszego spowiednika, módlcie się za niego i kierujcie się jego radami. A gdy wybraliście spowiednika i wiecie, że jest odpowiedni dla potrzeb waszej duszy, nie zmieniajcie go bez potrzeby. Dopóki nie będziecie mieli stałego spowiednika, w którym pokładacie całą nadzieję, będzie wam brakowało zawsze przyjaciela duszy. Zawierzcie także modlitwom spowiednika, który we Mszy świętej modli się codziennie za swoich penitentów. Módlcie się i wy za niego (ks. Jan Bosko).