Dziś w pierwszej klasie miałam temat o modlitwie – więc zaniosłam do szkoły telefon stacjonarny! Jak oni kiedyś będą wspominać panią katechetkę, jak wyciągnęła ze swojej torby telefon stacjonarny – będą płakać ze śmiechu 😀 ale stwierdziłam, że telefon komórkowy nie zrobi takiego wrażenia, jak stacjonarny, i nie myliłam się! 😀 Zaczęłam właśnie od telefonowania, była okazja do przypomnienia numerów alarmowych, rozmowy z bliskimi, a później umiejętnie przeszliśmy do rozmowy z Panem Bogiem. Ale jak ja mam z Nim rozmawiać, jak ja Go nie widzę? – pyta Mikołaj. A jak rozmawiasz z babcią przez telefon to ją widzisz? Nie. No właśnie – dokładnie tak samo, jak z rozmową z Panem Bogiem, nie widzisz Go, ale jestem przekonana, że On naprawdę jest i słucha tego, co mówisz – wytłumaczyłam dziecku.

Odkryciem wielkim nie będzie, jak napiszę, że najczęściej dzieci modlą się z babcią, mamą, potem jest dziadek, a na końcu tata, często modlą się też sami, tak mówiły mi dziś 7-latki. I taka może refleksja, jako katecheci – nie możemy wymóc wspólnej modlitwy na rodzicach, ale możemy do tego zachęcić dzieci, by zaprosiły rodziców do wspólnej modlitwy – może znajdą czas?

A może warto i samemu sobie zrobić rachunek sumienia – jak to jest w naszym życiu, w naszym domu, naszej rodzinie. Czy modlimy się ze swoimi dziećmi, czy zachęcamy i przypominamy o modlitwie, czy widzą Ciebie przed Bogiem na kolanach?