Prowadzę  bloga dla młodzieży, ale dopiero teraz czuję respekt przed szanownymi odbiorcami tego tekstu. Uczę religii 27 lat i znana jestem z niekonwencjonalnej katechezy. Większość moich propozycji, to katechezy dla  młodzieży- od ok. 12, 13 roku życia- okresu często nazywanego najgorszym i najgłupszym. Ja uważam, że jest to czas trudny, ale jeżeli wtedy człowiek nie odrzuci Boga, to potem będzie już łatwiej.

Oni to wychodzą z pojęć „Bozia”. Kościółek”, „paciorek” i muszą dostać coś na tyle mocnego, aby wobec pokus współczesnego  świata dali Bogu szansę. Dla mnie punktem wyjścia jest to, że będziemy jako katecheci „rozliczani” z tego, jak pokazaliśmy Boga, jak  zachwyciliśmy innych Chrystusem i do Niego przyprowadziliśmy uczniów. Dlatego taka ma być moja katecheza, aby była maksymalnie skuteczna.

Moją rolą jest szukać, walczyć, rozumieć, prowokować. Im bardziej sama mam taką relacje do Boga, tym lepszą robię katechezę. Także bez ciągłego czytania, ciekawości, szukania w sieci i częstej Eucharystii czuję się katechetką do niczego –  ja tak przypadkiem mam. Oczywiście moje doświadczenie i rozsądek wiedzą, że w imię skuteczności na niewłaściwy kompromis nie pójdę i herezji głosić nie będę. Lubię też eksperymentować z językiem, jakim opowiadam o Bogu. Staram się w miarę współczesny sposób przetransponować formułki, definicje, próbujemy na nowo zrozumieć niektóre terminy, słowa itp. Uważam, że bardzo ważne jest porządkować uczniom wiedzę przez wypunktowanie, rozrysowanie schematu i powtarzanie. Katecheza wobec powyższego musi dla mnie być apologetyczna, bo diabeł  fałszywie oskarża, straszy  i kłamie o Bogu.

Naszą rolą nie jest stwarzać lepszą teologię, tylko odkrywać prawdę, a ona i Bóg sami się obronią. Wiem, że zaraz pojawią się głosy na temat atrakcyjności cierpienia i krzyża, ale to już inna opowieść. My nie żyjemy w bajce, a Bóg to nie wróżka. Atrakcyjność Boga trzeba pokazywać w realu, a w nim jest cierpienie  i krzyż. atrakcyjne jest to, że Bóg nie stworzył zła i cierpienia, tylko je usensownił, przez co „uatrakcyjnił”. Jak to dzisiaj rozmawialiśmy w klasie, że cierpienie na ziemi jest, a my mamy tylko 2 wyjścia:

  1. albo cierpieć jak pies i zmarnować cierpienie, jak ostrzegał Jan Paweł II;
  2. albo cierpieć, ofiarować to Bogu, złączyć z krzyżem Chrystusa i nadać cierpieniu moc.

Chociaż jestem nakręconą katechetką, to nie naiwną. Staram się postawić w sytuacji moich uczniów, kiedy zamkną się za nimi drzwi sali katechetycznej. Wiem, że ich świat jest najczęściej zlaicyzowany. Zadaję im czasami pytanie: Kto poza salą katechetyczną i kościołem użył, lub usłyszał słowo Bóg, Jezus? Jak 1 czy 2 osoby się zgłoszą, to  jest norma. A ponoć u nas, na tzw. Ścianie Wschodniej nie jest jeszcze tak źle. Wiem też, że pomijając media społecznościowe i spychając wszystko na dzieło szatana, nic nie wskóram. Dlatego praktycznie zawsze prowadzę lekcje z elementami multimedialnymi, a na dłuższą metę  proponuje im poszukiwanie i słuchanie w internecie  rekolekcji, konferencji, świadectw, które pozwolą w zaciszu domowym być z Bogiem, pomodlić się. Jest tu jeszcze 1 ważny element. Przedstawiam im zazwyczaj kilka propozycji, aby każdy mógł dopasować przekaz do siebie, no i zapoznał się z takimi rekolekcyjnymi tuzami internetu jak Szustak, czy Pawlukiewicz. Zaś forma tworzenia wspólnoty internetowej na fanpagu czy konwersacji, jest dla mnie wykorzystaniem znaków naszych czasów. Trochę dużo tu opisu, ale chciałam chociaż pokrótce scharakteryzować moje wpisy.

AS