Panie Jezu,
kolejny piątek Wielkiego Postu
ja wiem, że Droga Krzyżowa
to nie nabożeństwo – a życie
Twoje życie
i dziś chcę zatrzymać się
w swoim katechetycznym posłaniu,
by sam na sam – pójść z Tobą
aż po Krzyż.
Zwykle zabiegany, zapatrzony w przyszłość,
przytłoczony ciężarem niedokończonych spraw,
nie mam czasu…
Tak trudno się dziś zatrzymać,
a jeszcze trudniej z Tobą wędrować…
Jednak dziś – jestem tu
i chcę z Tobą iść.
Poruszaj moje serce, tak jak chcesz
i spraw, bym wpatrując się w Ciebie – przejrzał
i uczył się Ciebie, w swojej codzienności…

Stacja I. Jezus na śmierć skazany

Panie, staję w rozkrzyczanym tłumie, słysząc zewsząd: 
ukrzyżuj Go! Na krzyż z Nim! 
Ukrzyżuj Go! 
Żadnej litości, współczucia ni łez. 
Ukrzyżuj Go! 
Dwa słowa znaczące więcej niż wszystko inne…
Tak jest i dziś. 
Jedna plotka, zasłyszana pogłoska, 
oszczerstwo i już wszystko wiadomo! 
Jest winny!
I już nie liczy się nic – wyrok wydany!

Panie, spraw, abym przejrzał
i nim kogokolwiek osądzę, 
niech najpierw poznam prawdę. 
Niech przyjrzę się temu z miłością. 
Niech nie wydaję pochopnych wyroków…
Przepraszam Cię Jezu
za wszystkich skrzywdzonych 
i niesprawiedliwie przeze mnie osądzonych…

Stacja II. Jezus bierze krzyż na swoje ramiona

Panie, stoję dziś i patrzę
na swojego Boga i Mistrza, 
który z godnością,
a nade wszystko wielką miłością
przyjmuje krzyż.
Nie pyta – dlaczego?
Przyjmuje ból i cierpienie za mnie i za Ciebie.
On – mój Bóg, który może wszystko, 
nie ucieka od cierpienia…
Staje się jednym z nas – dla nas, z miłości.

Panie, spraw, abym przejrzał
i aby przejrzało me serce.
Bym nie wstydził się i nie cofał 
przed przyjęciem ciężkiego,
niewygodnego, 
przypominającego o cierpieniu krzyża, 
życiowego krzyża.
Bym potrafił zrozumieć, 
że nie ma innej drogi i innego sensu życia, 
jak tylko droga… z krzyżem. 
Na ile doceniasz krzyż?
Jaką on ma dla Ciebie wartość?
Czy aby czasem nie za szybko 
pozbywasz się go z serca? 
Ze swoich i nie swoich ścian? 

Stacja III. Pierwszy upadek pod krzyżem

Z przerażeniem patrzę na Twój upadek! 
I staję nad Tobą w bezradności i niemocy. 
Ty, Pan – tak po ludzku upadasz. 
Tak kończy Boży Syn?! 
Nie. Wstajesz!
Powoli i nieporadnie, umęczony biczowaniem
i… ciężarem mych win.

Panie, spraw, abym przejrzał, zawsze wtedy, 
gdy padam bezradnie pod ciężarem grzechu. 
I wydaje się, że to już koniec! 
Że nie dam rady! 
Ale Ty dajesz mi przykład – nie można inaczej…
trzeba wstać i iść dalej. 
Przyjmij, Panie, 
pogrążonych w rozpaczy grzechu 
tych, co od lat omijają Cię w konfesjonale,
i tych, co boją się powrotu…
Daj im, Panie, siłę, by umieli powstać…

Stacja IV. Pan Jezus spotyka swoją Matkę

Panie, stoję dziś i patrzę!
Widzę towarzyszącą Ci wiernie
w drodze krzyżowej 
Matkę.
Jej Serce przesiąknięte bólem i cierpieniem, 
gdy patrzy na swego Syna,
pokornie wypełniającego wolę Ojca. 
Matka niewiele może już zrobić, wyrok został wydany
Jednak wiernie kroczy obok Syna,
mimo bezradności pomaga Jezusowi 
samą obecnością, 
spojrzeniem pełnym miłości, 
współcierpieniem…

Panie, spraw, abym przejrzał!
Bym wszędzie tam, gdzie mnie poślesz
na wzór Twej Matki, 
umiał służyć i wiernie trwać 
przy tych, których kocham, 
przy moich bliskich, 
ale przede wszystkim przy tych, 
których kocham jeszcze za mało…
Bym – tak jak Maryja – w trudach, 
ciężkich chwilach, chorobie, 
trwał z miłością…
By me serce 
nie zarosło chwastem egoizmu i obojętności…

Stacja V. Szymon z Cyreny pomaga dźwigać krzyż Jezusowi

Panie, 
Ty – Boży Syn – potrzebujesz pomocy?
Dotąd sam pomagałeś,
uczyłeś jak dawać siebie,
jak być dla innych…
Szymonie, pomóż Mu! 
Nie odwracaj się od potrzebującego!
Zobacz, jak cierpi!
Sam nie da już rady…
Potrzebuje Ciebie!
I mnie potrzebuje – zawsze wtedy, 
gdy ktoś niedomaga,
gdy cierpi, gdy sam nie daje rady…
A ja? Odwracam się, 
udaję, że nie widzę, albo nie mam czasu!
Uciekam!
Panie, spraw, abym przejrzał 
i chciał być zawsze tam,
gdzie mnie potrzebują,
jak Ty byłeś…
Przepraszam Cię, Jezu, za własne lenistwo
i za zlekceważenie wszystkich tych, których ominąłem,
gdy potrzebowali mojej pomocy…

Stacja VI. Weronika ociera twarz Jezusowi
Ona. Weronika. 
Stoi wśród rozkrzyczanego tłumu.
Nie boi się żołnierzy, 
wyzwisk, poniżenia, złośliwości.
Weronika. 
Ona ufała i wierzyła w Twoją niewinność.
Nie wstydziła się Ciebie! 
Z gestem pełnym miłości, 
nie zważając na nic, 
otarła Twą zakrwawioną, poniżoną twarz…

Panie, proszę, spraw, bym przejrzał!
I wszędzie tam, gdzie jesteś
ośmieszany i krytykowany, 
gdzie nie szanuje się Ciebie, 
Boga, wiary i Kościoła,
w miejscu publicznym czy w pracy, 
wszędzie tam, gdzie będę, 
bym umiał, tak jak Weronika, 
wyjść naprzeciw 
z gestem pełnym miłości – nie agresji. 
I bym ocierał Twą umęczoną twarz. 
Bym umiał Cię bronić! 
Umiał się do Ciebie przyznać, 
umiał dać świadectwo, 
że Ja wierzę!
I Tyś moim Panem! 

Stacja VII. Drugi upadek pod krzyżem
Panie, pod ciężarem krzyża
niespodziewanie upadasz po raz drugi…
Drugi upadek 
jest jeszcze boleśniejszy od pierwszego…
I tak się dzieje również ze mną.
Nie raz, nie dwa obiecuję poprawę,
staram się i dążę do niej.
Niestety…
Po raz kolejny upadam, 
przegrywam z grzechem, 
przegrywam ze sobą…
A tak bardzo się starałem. 
Było tak blisko!
I pojawia się zniechęcenie, 
brak sił, 
wiary, nadziei,
nie widzę sensu już w niczym.
Nic już nie ma sensu, 
to taka „syzyfowa praca”.

Panie, proszę, spraw, abym przejrzał!
Abym przyglądał się ufnie Twej drodze krzyżowej.
Abym zawsze, 
kiedy przychodzi kolejny upadek w mym życiu, 
umiał odnaleźć wiarę, siłę i nadzieję, 
że podniesiesz mnie z każdego niepowodzenia, 
że za każdym razem 
wykrzeszę z siebie siłę, by powstać! 
I z wiarą iść dalej. 
Tak, jak Ty szedłeś.
Panie, przepraszam Cię
za brak wiary w to, że zawsze pomożesz mi powstać.
 Za moje przesadne skupianie się na tym, 
że nie dam rady, że nie mam sił, 
że to bez sensu!

Stacja VIII. Pan Jezus pociesza płaczące niewiasty
Panie, widzę Ciebie 
pocieszającego płaczące kobiety. 
Rozżalone, współczujące, 
płaczące nad Tobą.
A Ty? Nie potrzebujesz tego. 
Pragniesz jedynie, 
byśmy zrozumieli i wynieśli 
z Twojej męki jak najwięcej, 
że Twoje cierpienie, 
krzyż, to za mnie 
i za nas wszystkich, 
byśmy umieli 
z krzyża czerpać miłość. 
Prawdziwą miłość.
Panie, proszę spraw,
bym wiernie
niósł swój codzienny krzyż.
Bym umiał 
odmówić ludziom pojawiającym się 
na mej drodze, którzy proponują złote środki gwarantujące” odskocznię, pocieszenie
od jakże trudnej czasem i szarej rzeczywistości. 
Bym nie szukał pocieszenia 
w alkoholu, narkotykach i wszelakich używkach. 

Stacja IX. Trzeci upadek

Znów upadasz. Nawet mnie to nie dziwi.
Bo ileż można? 
Jesteś przecież człowiekiem
i tyle, ile człowiek zdoła unieść – podnosisz.
Nic więcej.
Ale jakże zadziwiające Twoje powstanie!
Z tego wszystkiego!?
Dajesz radę?!
Panie!?
I… tym właśnie powstaniem – uczysz mnie najwięcej!
Że trzeba! 
Mimo bólu, upokorzeń, przeciwności losu,
trzeba wstać, by iść dalej!
Że nie można się poddawać!
Tylko wytrwale iść
i stale z upadków powstawać.

Panie, spraw, abym przejrzał
i uwierzył, że każde cierpienie ma sens!
Ma sens…
Ucz mnie, Jezu, wytrwałości,
abym nie dał się smutkom, niepowodzeniom
i troskom życia, a stale pokładał nadzieję
w Tobie i Twoim powstaniu!

Stacja X. Jezus z szat obnażony
Szata, jak opatrunek dla Twych ran
przynosiła ulgę i kryła przed światem.
I to im przeszkadzało!
Pozbawili Cię ostatniej rzeczy, jaką miałeś.
Własnego ubrania!
Stajesz nagi, wyszydzony, wyśmiany…
Jezu, dlaczego na to pozwalasz?!
Nie bronisz się?! 
Panie?!
Poddałeś się bez reszty okrucieństwu człowieka.
Pozwalasz, by Cię i dziś poniewierano,
wyśmiewano, wyszydzano…
Jezu mój! Dlaczego?

Panie, spraw, abym przejrzał
i dostrzegał Ciebie – nie tylko w Twoim Ciele.
Ciebie – w drugim człowieku,
wyszydzonym, wyśmianym,
nagim i sponiewieranym.
I bym potrafił go bronić, 
troszczyć się o niego,
służyć mu…

Stacja XI. Jezus do krzyża przybity

Panie, po tym wszystkim, 
co Ci zrobili – jeszcze mało?!
Nie wystarczyło im ran z cierni 
i krwawego biczowania?
Trudu niesienia krzyża 
i publicznego wyśmiania?
To mało?! Któż by tyle zniósł?! 
Rozciągnęli Cię na krzyżu i przybili 
Bolało. Bardzo…
I ja czasem przybijam gwoździami niewdzięczności, 
kłamstwa, oszczerstwa, znieczulicy,
To boli. Niby wiem…

Panie, spraw, abym przejrzał
i nim kogokolwiek zranię – pomyślał, że… to boli.
Za wszystkich 
w jakikolwiek sposób przeze mnie skrzywdzonych,
przepraszam Cię, Jezu…

Stacja XII. Jezus umiera na krzyżu
Panie, dokonało się.
Stoję i widzę bezwładne 
Twe Ciało przybite do krzyża.
Umarłeś za nas. Z miłości!
Na krzyżu…
A w sercu?
Jak jest w sercu? 
Co się dokonuje w mym sercu każdego dnia?
Czy nie dzieje się tak, 
iż przez swoje zaniedbania, 
brak czasu, złe przyzwyczajenia
umierasz w mym sercu każdego dnia? 
Przez brak modlitwy,
zaniedbanie sakramentu pojednania, 
rozmowy z Tobą.
Czy w codziennym zabieganiu pamiętam o Tobie?
Chcę pamiętać?
Czy wolę uśmiercić?!

Panie, proszę, spraw, abym przejrzał!
Abym każdego dnia
umiał okazać Ci miłość, 
wdzięczność, 
umiał dziękować za to, co mam.
A Ty? Nie wymagasz, nie oczekujesz wiele.
Pragniesz tylko mojej miłości.
Panie, przepraszam Cię
za każdą próbę 
uśmiercenia Ciebie 
w moim sercu. 

Stacja XIII. Jezus z krzyża zdjęty
Umarłeś. 
W milczeniu świata, w samotności.
Złożony w ręce Matki – już nic nie możesz
i wydawałoby się, że już nikogo nie uzdrowisz,
nie nakarmisz, nie wskrzesisz,
nie pobłogosławisz…
wydawałoby się…
Ja wiem, Panie, że będzie inaczej,
że ta historia nie kończy się na krzyżu
Ja wiem… 
ale… czy w to wierzę?
Czy wierzę, że Twoja Śmierć ma Sens,
a Twoje Życie ma nadać Sens mojemu? 
Panie, spraw, abym przejrzał
i naprawdę uwierzył
w Ciebie i Tobie…

Stacja XIV. Jezus do grobu złożony

I złożyli Twe najświętsze Ciało do grobu.
I wydawać by się mogło, 
że to już koniec, 
nie ma nic, 
nie dzieje się nic!
Często ulegamy takiemu złudzeniu, 
że grób to już koniec wszystkiego.
A tu wprost przeciwnie, 
po trzech dniach zmartwychwstanie!
Ty, Panie – Zwycięzca 
śmierci, piekła i szatana!
Tyś zwyciężył!

Panie, spraw, abym przejrzał!
Bym zastanowił się nad swoim życiem.
Czy aby doceniam to, co dostaję od Ciebie każdego dnia? 
A dostaję tak wiele: każdy nowy dzień! 
Rozum, siłę, zdrowie, możliwości, 
czy aby je doceniam? 
Czy składam do grobu?
Czy sam pragnę zmartwychwstać? 
Dążę do tego?!
Czy może dzieje się tak, 
że wiele ważnych spraw, 
marzeń, celów, 
postanowień… już dawno złożyłem do grobu. 
Wszelką swą nadzieję na lepsze jutro –
złożyłem do grobu. 
Spraw, Panie, i dopomóż, bym wierzył, 
bym zawierzył temu, 
że po trudach i cierpieniach ziemskiej wędrówki 
przyjdzie dobry czas, lepszy czas, 
przyjdzie radość, prawdziwa radość 
w Twej Chwale! 

Zakończenie
Dziękuję Ci, Jezu, za to spotkanie,
za tę wędrówkę, modlitwę,
Twoje cierpienie
i mądre poruszenia mojego serca.
Teraz widzę, że nie wszystko jeszcze jest dobre,
że wiele trzeba mi zmienić, naprawić…
Daj mi, Panie, Odwagę i Siłę Woli
bym szukał Cię każdego dnia...