Każdy z nas zna obraz z podpisem „Jezu, ufam Tobie” – te dwa promienie, odsunięta szata, Jezusowe spojrzenie i ręka uniesiona do błogosławieństwa. Dziś, w Niedzielę Miłosierdzia, trochę historii i motywacji do działania płynącej z Dzienniczka św. s. Faustyny.
„Sekretarka” Bożego Miłosierdzia na chrzcie otrzymuje imię Helena. Nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym — ni w urodzie, ni pochodzeniu, ni mądrości, ba nawet nazwisko ma takie pospolite: Kowalska. A jednak to ją wybrał Pan Jezus! Zaprosił do Zgromadzenia Zakonnego, gdzie przyjęła imię Faustyna. Imię to, pochodzenia łacińskiego, oznacza „osobę obdarzoną szczęściem” — ona to czuła! Obdarzona szczęściem, świadoma Bożej miłości, zaczyna zwyczajne życie zakonne, przeplatane pracą i modlitwą. To jej wystarczy — jest szczęśliwa! Jednak Bóg zaplanował dla niej o wiele więcej Szczęścia!
Jest zima, 22 lutego 1931 roku. Płockie Zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia na Starym Rynku — to tu, w swojej celi Faustyna ujrzała Miłosiernego Pana. Tak zapisała w swoim Dzienniczku: Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. Po chwili powiedział mi Jezus: Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie. Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję także, już tu na ziemi, zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinę śmierci. Ja sam bronić ją będę jako swej chwały (Dz 47 – 48).
Co czuje, gdy słyszy: Wymaluj obraz? Nie kończyła Akademii Sztuk Pięknych, miała ukończone zaledwie 3 klasy szkoły podstawowej i żadnych zdolności manualnych, a już na pewno nie na tyle, by spełnić prośbę samego Jezusa! Poza tym to tylko prywatne objawienie — wierzyć, czy nie wierzyć? Wielu miało wątpliwości, a ona nijak nie umiała przekonać do swej prawdomówności. Badana ostrożnością swoich przełożonych, spowiedników — pragnęła spełnić wolę Bożą, z pokorą znosiła upokorzenia i niecierpliwość ze strony jednych i drugich, konsekwentnie dążyła do celu. Przynaglała Ks. Sopoćkę, spowiednika, że Pan Jezus wymaga namalowania takiego obrazu. „To niech Siostra maluje”, powiedział ks. Sopoćko. Zabrała się — zapisują w swojej Kronice siostry w Wilnie — dużo płótna namarnowała, ale nic z tego nie wyszło, rady nie dała. Przynaglany ks. Sopoćko poszedł do p. Kazimirowskiego zapytując czy podjąłby się namalowania takiego obrazu, bo jedna zakonnica tego pragnie. Artysta zgodził się. Ks. Sopoćko ubrał się w albę, ułożył ją na sobie tak, jak s. Faustyna określiła i pozował p. Kazimirowskiemu ile razy tego była potrzeba. Gdy obraz był gotowy, Ks. Sopoćko przyszedł z S. Faustyną do p. Kazimirowskiego. Siostra wpatrzona w punkt poza obrazem prosiła: — Proszę Pana, jeszcze tu trochę tak, a tu tak… (Z Kroniki SS. Wizytek w Wilnie)
Ks. Michał dbał o to, ażeby obraz wykonany był ściśle wg wskazówek s. Faustyny, który jest zgodny z Ewangelią, która głosi, że „wieczorem… przyszedł Jezus, stanął między nimi (Apostołami) i rzekł: Pokój wam!…” (J 20,19). Ciemne tło, na którym zarysowują się drzwi zamknięte, uzupełniają całość i wiernie odzwierciedlają opowiadanie Ewangelisty… Art. Hyła wykonał około 200 obrazów na rozmaitych tłach (morza, gór, kwiatów, fabryk itp.), co jest niezgodne z wizją S. F., a tym bardziej z liturgią Niedzieli Przewodniej oraz ideą Miłosierdzia Bożego (por. M. Sopoćko, ABB, t. 48, 9, 12 VIII 1968 r).
Mijają 3 długie lata nim obraz został namalowany. Ale co z tego – wciąż jeszcze nie jest na tyle znany, jak prosił Pan Jezus. Ks. Sopoćko i S. Faustyna byli bardzo prześladowani. Księża kpili, mieli go za wariata itp. Pan Jezus domagał się, by obraz był uczczony. Ks. Sopoćko przyniósł go do naszej rozmównicy i prosił Matkę Przełożoną, aby wszystkie siostry przyszły go zobaczyć. Poszłyśmy. Ks. Sopoćko zapytał, co Siostry o tym obrazie sądzą. Wypowiedzi były różne. Jedna z poważnych Sióstr powiedziała, że zastanawia to, że serce jest niewidoczne, ale co oznaczają te promienie z niego idące?
Ks. Sopoćko prosił Matkę Przełożoną, żeby ten obraz przyjęła do naszego kościoła (pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa na Rosie przy klasztorze Sióstr Wizytek). Ale Matka Przełożona słysząc tyle docinków o ks. Sopoćce odmówiła tłumacząc, że ten obraz nie harmonizuje ze stiukami naszego kościoła. Ks. Sopoćko po zamianowaniu swoim na kapelana Sióstr Bernardynek, oddał ten obraz Siostrom do klasztoru. Po jakimś czasie S. Faustyna powiedziała Ks. Sopoćce, że Pan Jezus jest niezadowolony, bo ten obraz stoi na korytarzu, twarzą obrócony do ściany. Ksiądz od razu poszedł zapytać Siostry i tak było jak S. Faustyna powiedziała.
Pan Jezus domagał się uczenia tego obrazu (Zapisy z Kroniki SS. Wizytek w Wilnie). W tym czasie cierpieniem i chorobą Faustyna przygotowywana jest do „zadań specjalnych” — dziś już wiemy, że do świętości. — Córko Moja, bądź spokojna, czyń co ci każę. Jesteś sekretarką Mojego Miłosierdzia; wybrałem cię na ten urząd w tym i przyszłym życiu. Tak chcę, pomimo wszystkich przeciwności, jakie ci stawiać będą; wiedz, że upodobanie Moje nie zmieni się(zob. Dz 1605) — słyszy Faustyna, wielokrotnie odpowiadając: Jezu, mam Ciebie — mam wszystko! Ks. Sopoćko przedstawił swojemu kierownikowi duchowemu – ks. kan. Stanisławowi Zawadzkiemu swoje trudności. Ten powiedział, żeby obraz przysłał do Ostrej Bramy, będzie Triduum, to wystawi go jako ozdobę na balkonie przy kaplicy i dodał: — A Ksiądz niech powie kazanie o Miłosierdziu Bożym. Wtedy to w czasie tego nabożeństwa i kazania było wiele nawróceń. S. Faustyna była obecna na tym nabożeństwie i widziała jak mnóstwo szatanów uwijało się między ludźmi i wściekali się na nią (por. Dz 88, 417—421).
Możemy sobie wyobrazić szczęście spowiednika i jego penitentki, dziś świętej Faustyny Kowalskiej i błogosławionego ks. Michała Sopoćki, kiedy znalazło się godne miejsce dla Jezusa w, tak wielu trudach powstałym, obrazie. Ale obraz to … początek! Pan Jezus życzy sobie święta Miłosierdzia! Nie doczekali tego w swym ziemskim życiu, bo dopiero Jan Paweł II, 62 lata po śmierci wizjonerki, ustanowił pierwszą niedzielę po Wielkanocy, wg wskazówki, którą zapisała w swoim Dzienniczku: Pragnę, ażeby pierwsza niedziela po Wielkanocy była świętem Miłosierdzia (Dz. 299). Pragnę, aby święto Miłosierdzia, było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia Mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia Mojego. Która dusza przystąpi do spowiedzi i Komunii świętej, dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar. W dniu tym otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łaski (Dz. 699).
Jednak ani obraz, ani święto Miłosierdzia nie miałoby żadnego znaczenia, gdybyśmy my sami miłosierdzia okazywać nie umieli. Pan Jezus podaje wskazówki, zapisane przez Faustynę, na czym to miłosierdzie ma polegać: Podaję ci trzy sposoby czynienia miłosierdzia bliźnim: pierwszy — czyn, drugi — słowo, trzeci — modlitwa; w tych trzech stopniach zawiera się pełnia miłosierdzia i jest niezbitym dowodem miłości ku Mnie (Dz 742). Czyn, słowo, modlitwa. I, dalej jeszcze Pan Jezus dodaje, pewnie dla tych, co boją się, że nie udźwigną tych trzech słów: Czyń, co jest w twej mocy, a o resztę nie troszcz się; trudności te wykazują, że dzieło moim jest. Bądź spokojna, jeżeli zrobisz wszystko, co w twojej mocy (Dz 1295). Czyn, słowo, modlitwa — tylko, i aż tyle…
Poniżej Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Płocku i etiuda teatralna pt. „Ufna w Miłosierdziu” w wykonaniu młodzieży gimnazjalnej, według ich własnego scenariusza:
Zostaw komentarz