Bardzo wielu księży i katechetów paskudzi przygotowanie młodzieży do bierzmowania.
Zebrałem się kiedyś i napisałem tak:
Gdyby w niektórych parafiach w trybie natychmiastowym zaprzestać wszelkich przygotowań młodzieży do bierzmowania, zawiesić wszystkie spotkania, zrezygnować z realizacji wszystkich kurialnych czy synodalnych wskazań, oznaczałoby to znaczący wzrost poziomu duszpasterstwa młodzieży – przestano by szkodzić. A to już coś.
Zasada „primum – non nocere” – obowiązuje także w przypadku przygotowania do bierzmowania. Niestety – nie zawsze jest stosowana.
Na jednym z forum internetowych można przeczytać bardzo ciekawy wpis:
„Bierzmowanie to obecnie jakaś tragiczna atrapa w miejsce dawnego chrztu świadomych katechumenów, dla których zejście do wody było aktem inicjacji chrześcijańskiej. Rzadko też jest to chrzest Duchem, bo taki poprzedzony musi być jak w Dziejach Apostolskich nawróceniem i przyjęciem Słowa. Bierzmowani obecnie to raczej młodzi poganie wychowani w religijnej kulturze ale bez wiary. Dlatego to co z założenia miało być umocnieniem dorosłej wiary (bierzmo dosłownie to belka podtrzymująca sufit) stało się jak wielu żartuje „uroczystym pożegnaniem z kościołem w obecności biskupa”. Nie pomogą tu żadne cykle spotkań i pieczątki, jeżeli nie będzie głoszona z mocą czysta ewangelia o zbawieniu z łaski przez wiarę. Tymczasem młody człowiek dowiaduje się, że najważniejsze jest zaliczanie pobożnych uczynków w postaci np. pierwszych piątków, którymi zasłuży sobie na łaskę. Kościół katolicki musi się odwrócić od wiekowych herezji i nawrócić do zdrowej nauki apostolskiej.”
[żródło: http://bierzmowanie.natan.pl/cytaty/ dostęp 3 III 2015]Nie wystarczy przygotowywać. Trzeba jeszcze czynić to dobrze. Nie wystarczy szybko i ofiarnie biec. Trzeba jeszcze wiedzieć w jakim kierunku. Bywa, że cała para idzie w gwizdek a włożoną w przygotowanie młodzieży energię poświęca się na zakładanie sobie stryczka.
Ten raport ma być ratunkiem dla wiary bierzmowanych a w pewnym sensie też ratunkiem dla Kościoła. Ma być głosem sprzeciwu a jednocześnie pokazaniem jaką drogą powinniśmy wszyscy iść.
A droga już jest i drzwi otwarte, i drogowskazy poustawiane. Tylko jakoś tego wszystkiego nie widzimy lub widząc lekceważymy.
Będzie emocjonalnie, kogoś może zaboli, ktoś może się wścieknie, ktoś obrazi, ale czasem trzeba mocno potrząsnąć, by kogoś wybić z kolein bezsensu.
Zamieńmy atrapy na coś wartościowego.
Co o tym sądzisz?
A czy chcesz wiedzieć co napisałam dalej?
Kliknij i zdobądź bezpłatnie tę książkę: http://funawi.pl/bierzmowanie
Może też zainteresuje cię cały mój program przygotowania do bierzmowania: http://funawi.pl/przygotowanie-do-bierzmowanie-materialy-dla-prowadzacego/
„Kościół katolicki musi się odwrócić od wiekowych herezji i nawrócić do zdrowej nauki apostolskiej” Czy ksiądz się podpisuje pod tym cytatem?
Tak!
W tym sensie, że chodzi nie o herezję formalną – bo Kościół Katolicki ma papiery w porządku,
ale o herezję praktyczną (ukrytą, nieświadomą), która głoszona jest na różnych frontach.
Przykład?
W papierach jest, że łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna.
W praktyce proszę się zapytać dziecko jak człowiek dostaje się do nieba.
Odpowiedź: trzeba być grzecznym, modlić się i słuchać rodziców.
A to jest herezja.
Tylko dziecko jest tu niewinne tylko Kościół, w osobach rodziców, katechetów czy księży,
którzy do tego doprowadzili.
„Wspólnota i modlitwa prowadzą do Boga”. Przez ostatnich kilka lata nie zajmowałem się bezpośrednio przygotowaniami młodzieży do bierzmowania. Ale ciągle na sercu leżał mi ten problem, bo w parafii widziałem, co się dzieje… a po części Ksiądz zebrał to w tej krótkiej, treściwej broszurce… Z Księdza propozycji skorzystałem w tym tygodniu, a pomocą są konspekty „Szkoła życia z Bogiem”. Niestety – jako Kościół – formalizowaliśmy i skomplikowaliśmy, to co proste. A co jest proste, jest też i piękne… Dzięki, Księże, za otwarcie oczu… nie tylko mnie… Pozdrawiam.
„Dwa sekrety dobrego przygotowania do bierzmowania” to broszurka zamykająca w słowach moje myślenie.
Sformalizowany tok przygotowań nie otwiera młodych ludzi na Pana Boga.
Błędy, o których Ksiądz pisze, obserwowałam w parafii i z pewnością, jako katecheta, popełniałam je sama.
Podzielę się broszurą z moim proboszczem. Liczę, że nabędzie „Szkołę życia z Bogiem”.
Miałam kiedyś szczęście zachwycić się wiarą innych, ich przylgnięciem do Chrystusa i to był początek mojego nawracania się.
Bardzo chciałabym takiego doświadczenia dla mojej młodzieży.
Dziękuję Księdzu za odważne mówienie o tym, co robimy nie tak.
Szczęść Boże wszystkim, którzy podejmują trud prowadzenia młodych do wyboru Chrystusa.
Myślę, że problem jest złożony. Na pewno jestem wdzięczny za „Dwa sekrety…”. Ta broszura pomaga odnaleźć pewne podstawowe kierunki duszpasterstwa młodzieży, choć oczywiście nie rozwiązuje całego problemu (czego oczywiście nie oczekiwałem po tak krótkim tekście). Problem jest głęboki i zdążył się już nawarstwić. Pamiętam dobrze pewną refleksję Lecha Dokowicza na temat duszpasterstwa młodzieży: mówił o sytuacji w Niemczech, gdzie jeszcze kilkanaście lat temu były coraz wyraźniejsze znaki odchodzenia młodych od wiary, ale ponieważ niewiele z tym zrobiono (a może właśnie zrobiono, tylko w niewłaściwym kierunku) – dzisiaj w kościołach praktycznie młodzieży tam nie ma.
Problem myślę ma dwa źródła: z jednej strony pewna mentalność, aby przygotowanie opornej młodzieży załatwić formalnie poprawnie – stąd kwestia podpisów i indeksów, które rozumiem, ale nie popieram. Z drugiej strony mała ilość zaangażowanych ludzi świeckich – zwłaszcza młodych. Gdy ksiądz ma grupę choćby 50 osób na roku, najczęściej nie jest w stanie przygotować jej sam do bierzmowania nawiązując osobiste relacje.
Czyniąc długą historię krótką: zadanie jest duże i wymaga zaangażowanie duchowieństwa i świeckich, a wspomniana broszura wyznacza właściwy kierunek. =)
Dotarło.
Przeczytałem. Ciekawe. Zachęcające.
Wygląda, że komuś zależy by zawalczyć o te Nasze Owieczki.
Szacun
God bless you Father.
:-)B-)O:-)