Nie ukrywam, że lubię aktywność fizyczną, chociaż z pewnością nie widać tego po mnie. Staram się wkręcić sport w moją pracę, czy to w szkole, czy to z ministrantami. Wielu młodych interesuje się sportem, sami grają w różnych klubach i potrafią godzinami mówić o tym, kto jest ich idolem, dlaczego itp. Czasami lubię zabrać moich uczniów na boisko i pograć z nimi w piłkę. Dlatego też od jednej klasy dostałem ksywę „trener”.

Pamiętam, że jak byłem w wieku moich uczniów byłem zakochany w drużynie Manchester United i przy każdej, niestety nie częstej okazji starałem się oglądać ich mecze. Wtedy najlepszym piłkarzem dla mnie był David Beckham. Lubiłem też grę Ole Gunnara Solskjaera, a bezsprzecznie, za najlepszego bramkarza uważałem Petera Schmeichela. No i oczywiście Sir Alex Ferguson, jako najlepszy ówczesny trener. Najwspanialszym meczem, który do tej pory pamiętam, to finał Ligi Mistrzów z 26 maja 1999 roku, kiedy to w Barcelonie Manchester zmierzył się z Bayernem Monachium. Końcówka meczu przeszła do historii. Czasami lubię sobie obejrzeć ją na You Tubie.

Dzisiaj młodzi mają swoich idoli:  Ronaldo, Messiego, Lewandowskiego, Glika, Pazdana. No właśnie. Z Michałem Pazdanem związana jest pewna historia, która miała miejsce na mojej katechezie w jednej z czwartych klas.

Był wieczór. Siedziałem już jakiś czas przed komputerem, przygotowując się do kolejnego dnia katechezy. W końcu wszedłem na Facebooka i przeglądałem to, co moi znajomi w ciągu dnia na nim zamieścili. W międzyczasie ktoś mnie poprosił o coś, czy w jakiejś innej sprawie musiałem wyjść z pokoju i dopiero przed północą do niego wróciłem. Oczywiście komputer wygasił się i zahibernował. Widząc, że jest ciemny ekran, myślałem, że to ja sam wcześniej go wyłączyłem.

Następnego dnia, z rana, po rozpoczęciu katechezy w czwartej klasie, po modlitwie, jak zwykle sprawdziłem obecność, wpisałem temat i zacząłem zabierać się do włączania mojego sprzętu. Najpierw włączyłem rzutnik, potem komputer i gdy się rozjaśnił, na ścianie pojawił się mój profil na FB a na nim zdjęcie jednego z moich współbraci. Jako, że Paweł nie ma włosów, od razu dzieciakom skojarzył się z Michałem Pazdanem.

Uczniowie: Ksiądz zna Pazdana!

Ja: Nie, nie znam. To mój współbrat, ks. Paweł.

U: ks. Pazdan.

Oczywiście wytłumaczyłem im, że Paweł nie jest Michałem Pazdanem. Potem wpadłem na pomysł, że napiszę o wszystkim Pawłowi i poproszę go, aby w miarę możliwości przyjechał do mnie na katechezę lub nagrał coś dla młodych. No i udało się. Paweł nagrał króciutki film, który na jednej z następnych katechez puściłem uczniom. Wytłumaczył, kto dla niego jest najlepszym trenerem. Oczywiście nadal dla nich pozostał księdzem Pazdanem, o którym pamiętali zawsze w modlitwie na początku każdej katechezy.

A kto jest Twoim najlepszym trenerem?