Przed kilku laty opublikowałem w Katechecie tekst dotyczący procesji z darami.

Walka z wiatrakami. Nic się chyba w tej dziedzinie nie zmieniło w Polsce.

Przypominam go zatem, mając nadzieję, że chociaż jednostki to pojmą.

ZBIGNIEW PAWEŁ MACIEJEWSKI

PRZESTAŃMY NOSIĆ SYMBOLE

O właściwy kształt procesji z darami

W zdecydowanej większości przypadków procesja z darami na Eucharystii… nie jest procesją z darami. Przywróćmy właściwy kształt tej procesji – zgodny z przepisami i sensem liturgii. Najpierw jednak opiszmy skrzeczącą rzeczywistość.

Najczęstszy błąd dotyczący procesji z darami to używanie w nich rzeczy, które nie są prawdziwymi darami, ale symbolami, które na coś wskazują, pouczają czy do czegoś zachęcają. Takie znaki i symbole są piękne i można je do różnych rzeczy, w stosownej sytuacji, wykorzystać. Jednak procesja z darami jest… procesją z darami czyli mają tam być rzeczy bardzo konkretne, które ktoś dla kogoś ofiarowuje. Mogą być materialne lub niematerialne (najczęściej będą to ludzkie decyzje), ale zawsze konkretne – nie wezwania, nie pouczenia, nie zachęty.

Pierwszy z brzegu przykład procesji z darami na podstawie komentarza znalezionego w Internecie:

„Do Ołtarza zbliża się procesja z darami. Niech to, co złożymy na Stole Pańskim będzie wyrazem naszego największego daru – daru naszych serc.

  1. Pismo Święte, drogowskaz w labiryntach naszych dni. Pragniemy pochylać się nad Słowem Bożym, aby wzrastała nasza wiara.
  2. Portret ks. Bosko. Chrystus nie przekreśla naszej młodości, planów, życia. Ten święty jest dowodem na to, że Bóg daje nam prawdziwy sens i radość.
  3. Mapa świata. Bóg każdego obdarza wyjątkowym powołaniem. Pragniemy iść tam dokądkolwiek zaprowadzi nas Jego święta wola.
  4. Chleb i wino, które Chrystus przemieni w Swoje Ciało i Krew. Według tego Pokarmu pragniemy kształtować naszą codzienność.”

Przeanalizujmy teraz to wszystko. W tej procesji nikt nikomu nie dał żadnego Pisma Świętego, komentator naucza tylko, że pomaga nam ono w życiu. Gdyby jednak parafia zrobiła zbiórkę pieniędzy i kupiła Biblie, które potem rozda się na ewangelizacji to ok – można jeden egzemplarz przynieść w procesji. Nie z takim jednak komentarzem. Można wtedy powiedzieć: „Przed miesiącem zbieraliśmy do puszek pieniądze na zakup Biblii. Przynoszony do ołtarza egzemplarz jest jednym z 45 jakie kupiliśmy za te pieniądze. Wszystkie zostaną przekazane…” Obraz Księdza Bosko też nie jest darem tylko symbolem. Mapa świata podobnie. Nawet chleb i wino, które są darami, przestają być darami, bo przerabia się je na kolejny symbol.

A oto co można przynieść w procesji z darami: „gwoźdź – symbol naszego cierpienia, w którym łączymy się ze zmartwychwstałym Chrystusem”, „bukiet kwiatów – symbol naszej modlitwy, którą składamy jak bukiet”, „serce z tektury – symbol naszego oddania…”, „komórkę – by porozmawiać z Bogiem”, „pluszową poduszkę serce – nasze serce oddane Bogu”, „zeszyt – znak naszego trudu”.

Dorzucę jeszcze drabinę, globus i pusty talerz. Ten ostatni, by pamiętać o dzieciach w trzecim świecie.

Osobiście najbardziej mnie irytuje zapalona świeca (symbol…), która nawet świecą nie jest tylko plastikową protezą wziętą przed Mszą Świętą z zakrystii… Nikt się nie domyśli, że do ołtarza potrzeba czterech woskowych i wcale (póki nie nadszedł ich czas służby w kościele) nie zapalonych świec. A mógłby to być taki piękny dar. Dar nie symbol!!!

Wszystko jednak przebija pewien blogowy komentarz podpisany przez „skoczek”: „Mi kiedyś na Mszy młodzież w darach przyniosła chłopaka z nogą w gipsie i z komentarzem, że to symbol człowieka w grzechu, który nie może sam przyjść do Pana Boga.” Prawdziwa perełka absurdu.

Co zatem nieść w procesji? Jeszcze raz: W procesji z darami niesiemy konkretne rzeczy (decyzje), które ktoś komuś (parafii, biednym, potrzebującym, duszpasterzowi) ofiarował.

Co konkretnie, jakie mogą być dary? Węgiel, proszek do prania, skarbonki z jałmużną wielkopostną, wypełnione i podpisane deklaracje Krucjaty Wyzwolenia Człowieka czy Duchowej Adopcji. Jeśli nie da się wszystkiego przynieść to należy przynieść cząstkę – bryłkę węgla zamiast kupionego wagonu dla domu dziecka, jeden kosz ze środkami czystości zamiast całego kontenera zebranych darów, jedną skarbonkę zamiast puszczać trzysta dzieci.

W filmie „Jan Paweł II. Szukałem Was…” jest scena z afrykańskiej procesji z darami. Zapamiętałem kurę (żywą) i skrzynkę Coca-Coli ofiarowanej misjonarzowi. I to jest konkret!

Na koniec (choć może powinniśmy od tego zacząć) sięgnijmy do dokumentów Kościoła: „Jest wskazane, aby udział wiernych uwidocznił się przez złożenie czy to chleba i wina do sprawowania Eucharystii, czy też innych darów na potrzeby Kościoła i ubogich. Dary wiernych może kapłan przyjmować przez akolitę lub innego ministranta. Chleb i wino do Eucharystii wręcza się celebransowi, który zanosi je na ołtarz; pozostałe zaś dary składa się w innym odpowiednim miejscu.” (Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego, 101) Sam zaś Mszał dodaje: „Przyjmuje się także pieniądze lub inne dary na rzecz ubogich lub na potrzeby kościoła, przyniesione przez wiernych lub zebrane w kościele.” (Mszał rzymski dla diecezji polskich, s. 15*)

Dla mających jeszcze wątpliwości słownikowa definicja „daru”: „to, co się komuś daje, ofiaruje, upominek, prezent, ofiara, datek, akt podarowania”. Jeśli chcesz nieść coś w procesji z darami zapytaj się, czy „to coś” zaspokaja jakieś potrzeby Kościoła i ubogich?

Zaspokaja? Dołącz do procesji.

Nie zaspokaja? Daruj sobie.

Kościół chce procesji z darami! I tego się trzymajmy!