Wszystko zaczęło się od tego, że zdawałam egzamin na nauczyciela mianowanego.  Pierwsze, co zobaczyłam po wejściu do sali to mały stoliczek ze szklanką wody. Następnie usłyszałam bardzo wymowne słowa: „Proszę się napić i nie denerwować”. W tle stoliczka przywitała mnie swoimi spojrzeniami komisja, składająca się z pięciu poważanych osób. Cztery z nich serdecznie uśmiechały się, natomiast jedna z bardzo poważną miną zaczęła coś pisać na kartkach, zanim zaczęłam mówić. Na sam widok zaschło mi w gardle, więc pomyślałam, że skorzystam z sugestii. Wyjęłam przygotowany skrót ze sprawozdania i rozdałam komisji wraz z wydrukowanym zestawem zdjęć. Nie miałam możliwości wyświetlenia prezentacji z powodu malutkiej, ale przytulnej salki egzaminacyjnej. Uznałam więc, że takie materiały będą dobrym pomysłem, aby dostać pytania na temat mojej pracy. Wielokrotnie ćwiczyłam czas mojej przemowy. Planowane 10 minut przekraczałam zazwyczaj minutą. W torbie miałam nawet stoper, ale doszłam do wniosku, że spróbuję bez niego. Ile mówiłam ? – nie pamiętam. Komisja słuchała, słuchała, słuchała… Bardzo cierpliwa trafiła mi się ta komisja. Potem zaczęły się pytania. Pierwsze – dałam radę, kolejne – łatwizna. Dalej z prawa oświatowego – znałam odpowiedź. Czekałam tylko na pytanie od pani ze srogim spojrzeniem. I padło: Warsztat pracy katechety. Myślę sobie: mówię już ze 25 minut, opowiadam i opowiadam o swojej pracy, a tu pada takie pytanie? Zaczynam więc tworzyć z innej strony, porządkuję wiedzę w punktach. Widzę po pani z komisji, że nie padło jednak kluczowe słowo.

————————————————————————

Czy wiesz jakie???

————————————————————————

Mam do Ciebie dwie prośby:

  1. Spróbuj zgadnąć, co wg pani egzaminatorki kryło się pod terminem Warsztat Pracy Katechety?
  2. Jak Ty odpowiedziałbyś na to pytanie?

Żeby Cię zachęcić – każdej osobie, która odpowie na te pytania w komentarzu i zostawi swój adres e-mailowy – prześlę MODLITWĘ POWSZECHNĄ na niedzielną mszę św. z poświęceniem przyborów szkolnych.